Proces toczy się przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy. Podczas pierwszej rozprawy, 24 lutego, oskarżone złożyły wyjaśnienia. Wszystkie przyznały się do zarzucanych im czynów.
Urzędniczki wydziału finansowego: Ewa M., Marlena P. i Maria Ch. są oskarżone o przywłaszczenie mienia znacznej wartości na szkodę miasta i gminy Świecie i o to, że uczyniły z kradzieży stałe źródło dochodu.
Prokuratura Rejonowa w Tucholi ustaliła, że kobiety wyprowadziły z kasy Urzędu Miejskiego w Świeciu ok. 990 tys. zł między 2008 a 2021 r.
CZYTAJ TAKŻE: Akt oskarżenia dla urzędniczek. Prokuratura zarzuca im, że ukradły prawie milion złotych, a nie pół
18 marca. Zeznania składają pracownicy magistratu. Sprawę prowadzi sędzia Andrzej Bauza. W sali jest też prokurator z Tucholi Tomasz Krysiński.
- Dowiedziałam się od pani skarbnik, że oskarżone dokonywały fałszywych wpłat, pomyłek - mówi księgowa Anna Ch. - Jak się o tym dowiedziałam, przeprowadziliśmy kontrolę druków ścisłego zarachowania i stanu kasy. Wszystko się zgadzało.
Z żadną z oskarżonych o tym nie rozmawiałam. Na tym moja rola się skończyła. Wcześniej z racji stanowiska głównej księgowej nadzorowałam pracę oskarżonych, nie było żadnych zastrzeżeń - zapewnia.
- Wiem, że koleżanki z kasy brały pieniądze podatników, a księgowa to tuszowała - mówi księgowa Monika L. - Rok temu zauważyłam, że na koncie jednego podatnika brakuje jednej wpłaty. Zadzwoniłam do niego, okazało się, że ta kwota była przez niego uregulowana. Miała tę sprawę wyjaśnić księgowa Ewa M. W dokumentach był dowód wpłaty.
Zauważyłam, że pieniądze z konta podatnika były wzięte z premedytacją. Zgłosiłam to szefowej. Marlena P. przyznała się, że wszystkie trzy były w zmowie. "Dziewczyny, przepraszam, to ja brałam pieniądze, przepraszam" - powiedziała nam wtedy Marlena P - dodaje.
Urzędniczka wyjaśnia, że mieszkańcy zostali poproszeni o przynoszenie dowodów wpłat. - Tak weryfikowaliśmy historie podatników lata wstecz - mówi Monika L.
- Niektórzy podatnicy nie mieli dowodów wpłat, ale deklarowali, że wpłacili w kasie pełną kwotę podatku za cały rok. Analizowaliśmy wtedy historie ich wpłat przez lata.
Okazywało się, że w jednym roku wpłata podatnika została wystornowana, na tej podstawie wnioskowaliśmy, że prawdopodobnie oskarżone zabrały wpłacone kwoty [storno to wykasowanie omyłkowej operacji księgowej, takim sposobem oskarżone posługiwały się przez lata, by zabierać pieniądze tak, by nie widać było tego w dokumentacji - przyp. red.] - wyjaśnia Monika L.
Sędzia Andrzej Bauza odczytuje fragment zeznań drugiej księgowej złożonych podczas pierwszego posiedzenia i pyta, czy je podtrzymuje:
- Pracuję z Ewą M. 25 lat. Kiedy odkryłam nieprawidłowości, zniknięcie z indywidualnego konta podatnika kilkunastu tysięcy złotych, powiedziałam jej o tym. Nie zdziwiła się. Odkąd pamiętam, ma problemy życiowe z pijącymi braćmi, zdradzającym ją mężem i jeszcze spaliło jej się mieszkanie.
Nie było po niej widać, że ma pieniądze. Ubierała się skromnie. Maria Ch. i Marlena P. jeździły na wakacje, P. kupiła 3 samochody - odczytuje sędzia, a Monika L. je potwierdza.
Urzędniczkom grozi do 10 lat więzienia.
Dokumenty, które mają potwierdzać winę kobiet, ledwo mieszczą się w 3 segregatorach. Dostarczyli je mieszkańcy gminy. Na prośbę urzędników od początku współpracujących z prokuraturą przynosili dowody wpłat, jakich dokonywali w ostatnich latach, m.in. płacąc podatki od nieruchomości.
- Doszło do zmowy pracownic urzędu, jedna bez drugiej i trzeciej nic by nie zdziałała - mówi Marzenna Rzymek, skarbniczka gminy Świecie, która zeznawała przed sądem w charakterze świadka podczas pierwszej rozprawy.
- Kasjerki pobierały pieniądze wpłacane przez mieszkańców, a księgowa wprowadzała sztuczne wpłaty, kryjąc ich bezprawne działania i fałszując dokumenty. Różnicę między kwotami księgowanymi a tymi, które mieszkańcy realnie wpłacali gotówką, kobiety brały dla siebie - dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Księgowe z UM w Świeciu zwolnione dyscyplinarnie. Z kasy zginęło więcej niż się pierwotnie spodziewano
W dokumentach wszystko się zgadzało. Przez lata kradzieży nie wykryły wewnętrzne kontrole ani dwie zewnętrzne z Regionalnej Izby Obrachunkowej.
Udało się odzyskać już ok. 200 tys. zł. To pieniądze, które Marlena P. (przyznała się zaraz jak sprawa wyszła na jaw), zwróciła na początku postępowania i kwota uzyskana ze sprzedaży jej mieszkania.
Na poczet przyszłych roszczeń zabezpieczono też nieruchomość należącą do jednej z oskarżonych.
W urzędzie wprowadzono dodatkowe zabezpieczenia, także informatyczne. Powstanie osobne stanowisko windykacji należności.
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze